Złośliwe uniwersum


Data publikacji: Środa 4 czerwca 2014

Gavin Extence, Wszechświat kontra Alex Wood

Do sięgnięcia po tę książkę skłonił mnie tytuł. Dlaczego Wszechświat kontra Alex Woods? Co takiego mógł zrobić jeden człowiek, żeby zrazić do siebie uniwersum?

Otóż nic. Po prostu któregoś ranka dziesięcioletni bohater poszedł jak co dzień do łazienki i został trafiony przez meteoryt. Po tej dosłownie astronomicznej kolizji została mu trwała blizna i przeświadczenie, że nawet nieprawdopodobne jest możliwe - i czasem naprawdę się zdarza. Odtąd życie z każdym dniem utwierdzało go w tym przekonaniu, a przy okazji objawiło jeszcze kilka innych prawd.

Po pierwsze, życie nie ma początku i końca. Zaczyna się w dowolnym momencie, a koniec jednej rzeczy staje się automatycznie początkiem kolejnej. I tak dla Alexa wszystko zaczyna się (i kończy) o pierwszej w nocy na przejściu granicznym w Dover w samochodzie pana Petersona, w którym bohaterowi towarzyszą 113 gramów marihuany oraz coś, co niedawno było właścicielem pojazdu.

Po drugie, wszechświat jest splotem porządku i chaosu. Życie to pasmo kolizji, których nie da się ani przewidzieć, ani uniknąć, a których skutki prowadzą do następnych. Kolizja z wszechświatem skutkuje starciem z rówieśnikami, społeczeństwem, prawem, chorobą i śmiercią. Niekoniecznie w tej kolejności.

Po trzecie, porządek w chaosie jest możliwy, ale ma się nijak do zasad ustalonych przez społeczeństwo, a zwykle rodzi się tym zasadom wbrew. Przestrzeganie norm społecznych stawia człowieka w niezgodzie z samym sobą, a z kolei wierność własnym przekonaniom zmusza go do łamania norm społecznych i wyrzuca poza nawias społeczeństwa. Znalezienie się poza nawiasem jest nadzwyczaj proste. Nie trzeba wiele, aby zostać uznanym za nienormalnego.

A bohater jest dla świata nienormalny z definicji: syn wróżki, który (o zbrodnio!) czyta książki i spędza dnie ze staruszkiem palącym trawkę oraz bibliotekarką mówiącą językiem elfickim. Nietrudno doszukać się w nim podobieństw do bohaterów Buszującego w zbożu czy Dziwnego przypadku psa nocną porą, ale w przeciwieństwie do nich nie buntuje się przeciwko światu. Nie usiłuje go zmieniać ani naprawiać, walczy jedynie o prawo do bycia sobą. Alex nie jest kontra świat. To świat jest kontra Alex.

Bohater ujmuje czytelnika przede wszystkim prostotą, dosłownością i celnością w postrzeganiu i opisywaniu rzeczywistości. Irytuje dociekliwością, uporem i egocentryzmem. Zdumiewa podważaniem praw, które większość ludzi uznaje za absolutnie niepodważalne, oraz kwestionowaniem mechanizmu zjawisk, które od wieku uznawane są za wyjaśnione naukowo. Wykazuje mistrzostwo w stosowaniu strategii wybiórczości: słyszy to, co chce, i mówi to, co uznaje za stosowne, pomijając milczeniem wszelkie niewygodne dla siebie kwestie. Tym akurat do złudzenia przypomina typowego nastolatka. 

Książka przedstawia świat z jego punktu widzenia, a ponieważ bohater jest też narratorem - jego językiem. I to jedyny element powieści, który przeszkadzał mi w lekturze. Język bohatera charakteryzuje się nierównością: bywa infantylny, pełen uproszczeń, bywa też zbyt górnolotny i przeładowany sentencjami pretendującymi do miana prawd uniwersalnych. 

Ale skoro to rzecz o złośliwości uniwersum, może tak właśnie być powinno?